Jeszcze jedno, ostatnie zdjęcie przed pracą… i na drugi dzień jestem już w domu…

Lubię podróżować każdym środkiem lokomocji, o każdej porze i nie muszę spać w luksusowych hotelach, bo uważam, że nie o to chodzi w podróżowaniu, ale po dwóch miesiącach nieobecności w domu, niesamowicie się cieszę (a warunki miałam dobre), że mogę się wyspać w swoim łóżku i zająć się tym, co naprawdę kocham czyli nauczaniem. Taka po prostu zwykła tęsknota…
To co zwiedziłam, zobaczyłam w Monachium już wiecie. Ale nie wiecie co ja tam właściwie robiłam. Otóż piastowałam stanowisko asystenta i zajmowałam się pracami biurowymi w jednej z niemieckich Agencji Pracy Tymczasowej. Charakter pracy całkowicie inny od tego, który wykonuję w Polsce – rzecz oczywista. Było przyjemnie, miło i ciekawie, ale mimo wszystkich wspaniałości i przyjemności jakie mnie w biurze spotkały, już po krótkim czasie stwierdziłam: Uff jak dobrze, że nie minęłam się z powołaniem. Nie dla mnie praca biurowa mimo, że ogarniam temat;) Przyznam Wam, że podczas studiów, niejednokrotnie rozmyślałam o podjęciu pracy w biurze, gdy mi w nauczaniu nie wyjdzie, bo z pracą to różnie bywa. Nawet ukończyłam studia podyplomowe z administracji, ale na moje szczęście na myślach się skończyło. Zaczęłam uczyć, życie rozwiało moje wątpliwości i utwierdziło mnie w 100% (szczególnie teraz) co daje mi satysfakcję w życiu zawodowym i jest dla mnie ważne.
A co mi dał wyjazd do Monachium? Prawie same nowości…
- Nowy, inny kolor nieba.
- Oderwanie od codzienności.
- Świeżość spojrzenia na otaczające mnie sprawy.
- Nowe poglądy.
- Nowe horyzonty i perspektywy.
- Nowe mosty.
- Nowe znajomości.
- Nowe przeżycia i doświadczenia.
- Nowe magnesy na lodówkę do kolekcji.
- Nowe książki no i nowy kubek 🙂
Tak, to był piękny czas, ale nadchodzi moment by zrobić miejsce na nowy rok szkolny 🙂
Pierwszy etap już jutro, a w październiku następny. Do zobaczenia 🙂 ❤